Pięć lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej pokazuje, że obawy przejawiane przez państwa Piętnastki przed rozszerzeniem, że nowe państwa członkowskie będą w przyszłości głównymi hamulcowymi postępu integracyjnego, znajdują częściowo uzasadnienie w praktyce politycznej. Szczególnym przykładem jest negocjacja i proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego, który oprócz podpisu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie mógł doczekać się podpisu Vaclava Klausa. Nazywana polityką eurorealistyczną, eurosceptyczną, realizowaną z podniesioną głową polityka europejska Polski nie przyniosła oczekiwanych efektów, a na domiar złego przysporzyła nam w Unii jeśli nie wrogów, to obojętnych partnerów. Czynnikiem utrudniającym komunikację było niezrozumienie specyfiki negocjacji i współpracy w organizacji opartej na zasadzie kompromisu. Przedstawienie i realizowanie innej polityki europejskiej i zagranicznej przyczyniło się do pobudzenia debaty intelektualnej i ogólnospołecznej na temat naszej wizji rozwoju Unii Europejskiej, a także naszej w niej obecności. W czasie rządów PiS Polska była postrzegana jako zwolennik metody międzyrządowej.